2019/02/25

ZIELONO MI - Bomby nasienne

Łatwo je wykonać. Mieszczą się z łatwością w kieszeni i w torebce. Kilka zawsze warto mieć przy sobie - na wiosennym spacerze, w drodze do pracy czy szkoły. Wystarczy je dyskretnie upuścić lub podrzucić w upatrzone miejsce, a potem już tylko z przyjemnością obserwować rozwój sytuacji. Przy odrobinie szczęścia resztę pracy wykona natura. Ale to nasz mały wkład sprawi, że otoczenie będzie piękniejsze, wspólna - niczyja przestrzeń nieco oswojona, a miasto jakby bardziej nasze. Można zacząć działać już teraz - wiosna w natarciu! Bomby nasienne to pomysł - bomba!!! :)


Bomby (inaczej kule) nasienne ( z ang. seed bombs, seed balls) to bardzo stara technika siewu, stosowana już w starożytnym Egipcie, gdzie przy jej pomocy odnawiano pola uprawne po wylewach Nilu. Podobno znały ją też rdzenne ludy Ameryki. Po wiekach zapomnienia współczesności przywrócił ją w XX w. japoński pionier ogrodnictwa naturalnego - Masanobu Fukuoka. Obecnie technika kul nasiennych jest z powodzeniem stosowana w niektórych krajach, jak np. USA, Kanada, Chiny czy Australia do powtórnego zalesiania i przywracania ekosystemów na ogromnych połaciach lądu w formie siewu powietrznego z samolotów. Bomby nasienne stały się też nie lada odkryciem dla aktywistów ruchu tzw. "partyzantki ogrodniczej" (z ang. guerilla gardening), którzy od lat 70. minionego wieku działają na rzecz zazieleniania miast.

Dlaczego właśnie kule?


Technika bomb nasiennych w prosty i genialny sposób łączy sposób siewu znany z natury z metodami stosowanymi przez ogrodników. W naturze nasiona rozprzestrzeniają się za pomocą sił grawitacji, wiatru, wody, są przenoszone przez zwierzęta, ale tylko część z nich padnie na odpowiedni grunt i rozwinie się jako nowe rośliny. Pozostałe zgniją od nadmiaru wilgoci, nie wykiełkują z braku dostępu do wody, gleby lub światła albo zostaną zwyczajnie zjedzone przez ptaki lub inne stworzenia. Dlatego ogrodnicy, aby zapewnić nasionom szanse rozwoju zakopują je w ziemi, podlewają i nawożą. Wymaga to z kolei sporego nakładu pracy. Oznacza też sporą ingerencję w naturę.

Bomby nasienne to kule ulepione z gliny i ziemi, czasem też z dodatkiem nawozu, zawierające w środku nasiona. Taka otoczka chroni nasiona przed szkodliwymi czynnikami i stanowi namiastkę podłoża dla przyszłego zalążka rośliny. Gotowe, wysuszone kule wystarczy rzucić lub położyć w wybrane miejsce bez konieczności przygotowania gruntu - i pozostawić siłom natury. Z takim "wyposażeniem" nasiona mają znacznie większe niż w naturze szanse, że poradzą sobie same. Gliniana otoczka nie rozpada się od rzutu nawet z dużej wysokości, zostanie rozsadzona dopiero przez kiełkujące pod wpływem deszczu i słońca nasiona - o ile oczywiście zaistnieją odpowiednie warunki.


fot. KnitSpirit, www.flickr.com, licencja CC BY-NC-ND 2.0


Można powiedzieć, że technika bomb nasiennych to jedynie wspomaganie natury, faworyzowanie wybranych gatunków w procesie selekcji naturalnej. 

Zalety kul nasiennych są nieocenione, jeśli chodzi o szybkie zazielenianie terenów rozległych i trudno dostępnych, jak wzgórza czy obszary podmokłe. Masowe zrzuty tych - można powiedzieć -  życionośnych bomb z samolotów zaoszczędzają wiele czasu i energii. Natomiast w mieście "bombardowanie" nasionami kwiatów niewykorzystanych działek, ogrodzonych nieużytków, brzydkich podwórek czy zaniedbanych poboczy dróg aby podnieść estetykę otoczenia można realizować prawie niepostrzeżenie, bez zbędnego zamieszania, a skutecznie. Samo przygotowanie kul jest bardzo proste i mało kosztowne, na dodatek może być fajną zabawą. Przyjemne łączy się z pożytecznym, bo chodzi tu nie tylko o upiększenie naszego środowiska, ale też wzbogacenie go o nowe gatunki roślin, a także przyciąganych przez nie licznych drobnych stworzeń, jak owady czy ptaki.


Gwarancja sukcesu - odpowiednie gatunki


Do siewu techniką kul nasiennych najlepiej nadają się rośliny, które będą w stanie poradzić sobie same w zastanych warunkach. A więc gatunki rodzime, dostosowane do naszego klimatu, o małych wymaganiach, rosnące na każdej glebie, takie jak dziko występujące kwiaty polne i zioła, np. chaber bławatek, mak polny, dziurawiec, mięta, szałwia, rumianek, żywokost lekarski. Tego rodzaju rośliny łatwo rozsiewają się same, jeśli poczują się dobrze w danym miejscu.

Dobrym pomysłem jest sianie roślin, które nie tylko upiększą miejski krajobraz, ale będą też źródłem pożywienia dla drobnych zwierząt. Ulubione gatunki pszczół, czyli rośliny miododajne to np. koniczyna biała, wierzbówka kiprzyca, lucerna siewna, gorczyca polna, jasnota biała, mniszek lekarski. Wiele z nich przyciąga także motyle. A gdy posiejemy tu i ówdzie słoneczniki, ptaki będą zachwycone nie mniej niż my.

Moje kule zaopatrzyłam w nasiona różnokolorowych chabrów bławatków, złocienia właściwego, słonecznika, mięty, oregano oraz mieszanki kwiatów przyciągających motyle :)

fot. Eva Waardenburg, unsplash.com

Jak zrobić kule nasienne


Przygotowanie bomb nasiennych jest bardzo proste. Co będzie nam potrzebne?
  • sproszkowana glina (do nabycia w sklepach wędkarskich, plastycznych, ogrodniczych)
  • ziemia do kwiatów
  • woda
  • nasiona 
  • ewentualnie kompost
W naczyniu, np. misce czy wiaderku mieszamy glinę z ziemią i ewentualnie kompostem. Glina powinna zdecydowanie przeważać w składzie kul - ja użyłam 4 miarki gliny na 1 miarkę ziemi. Do mieszaniny dolewamy tyle wody, aby uzyskać konsystencję gęstego ciasta, nadającą się do lepienia kul. Lepimy bomby o 2-3 cm średnicy. Można od razu wmieszać nasiona lub dodawać je w trakcie lepienia. Ja dałam szczyptę nasion jednego - dwóch gatunków na jedną kulkę. Aby później wiedzieć, jaka jest zawartość każdej bomby, można je "podpisać" igłą, kiedy jeszcze są miękkie.  

fot. urbanfoodie33, www.flickr.com, licencja CC BY 2.0

Gotowe kule można zastosować od razu lub wysuszyć i przechować w kartonowym pudełku. Świetnie do suszenia i przechowywania bomb nadają się również wytłoczki po jajkach - tak właśnie zapakowałam moje kulki, które poczekają, aż wiosna rozpocznie się na dobre.


Już wkrótce można zacząć zielone "bombardowanie". Dokładnym terminem siewu nie trzeba się zbyt mocno przejmować - nasiona w kulach są zabezpieczone przed czynnikami zewnętrznymi, a kiełkowanie będzie możliwe dopiero po wystarczającym wiosennym deszczu. Co do miejsca to wystarczy rozejrzeć się wokół, może gdzieś blisko domu lub po drodze z pracy mijamy zaniedbane lub opuszczone miejsce, gdzie brakuje zieleni? Nie polecam jednak ingerowania w dobrze zagospodarowane tereny zielone lub czyjś ogródek! Kulę nasienną najlepiej zostawić w odpowiednim miejscu (kawałek gołej ziemi, kretowisko będą bardziej sprzyjać przyjęciu się siewek niż gęsty trawnik) po deszczu. Potem już tylko wystarczy obserwować, co się będzie działo :) Jeśli nasze rośliny się przyjmą i zadomowią, będą się później już same rozsiewać.

Na koniec powiem Wam w tajemnicy, że już upatrzyłam takie jedno pustawe i monotonne miejsce, które codziennie mijam w drodze do pracy... Oczami wyobraźni już widzę tam kolorowe chabry :) A Wy macie jakiś pomysł?


Pozdrawiam serdecznie

Inka

Źródła:
https://en.wikipedia.org/wiki/Seed_ball
http://inspekty.pl/bomby-nasienne/
https://www.milkwood.net/2009/12/22/seedballs_from_fukuoka_to_green_guerillas/
http://www.pomagamypszczolom.pl/program/co-ty-mozesz-zrobic/stworz-bombe-nasienna/
http://emptyclassroomday.eu/pl/zabawy/bomby_nasienne/
https://uslugiekosystemow.pl/2017/07/14/bomby-nasienne/
https://ulicaekologiczna.pl/umysl-i-cialo/bombardujmy-laka

7 comments:

  1. Pomysł świetny a takich łysych miejsc pod zasiew to po dostatkiem wszędzie .
    Pozdrawiam

    ReplyDelete
  2. Cieszę się, że Wam się podoba, mnie również ten pomysł zachwycił i już się nie mogę doczekać jego realizacji w praktyce ☺

    ReplyDelete
  3. Haha pierwszy raz o czymś takim słyszę. Dzieki za kolejna fajna lekcje !

    ReplyDelete

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...